Witajcie moi mili!
Danusia przedłużyła jak wiecie naszą cykliczną zabawę kolorami. Mimo problemów z kolorem udało mi się dołączyć i tym razem. Ale od początku.
Zaczęło się od tego, że byłam bez pomysłu i materiału w kolorze brzoskwiniowym. Jedyne paski tego koloru miałam w zestawie pasków pastelowych ale było ich zdecydowanie za mało by zrobić coś sensownego- jedynie ze dwa lub trzy kwiatki mogłam ukręcić i co dalej? Dumałam nad tym a że było upalnie kiepsko mi szło myślenie. Wymyśliłam w końcu ramkę na zdjęcia- dawno nie było a kolejny świecznik nie wchodził w grę- zresztą nie miałam nawet pomysłu na żaden. Tylko skąd mam wziąć papier w brzoskwiniowym kolorze do jasnej ciasnej, moje zasoby kolorowych kartek w różnych barwach zawiodły mnie. Będąc w sklepie wpadły mi w oko bloki rysunkowe kolorowe i tak jakby mnie wołały- "chodź i otwórz mnie a zobaczysz w środku co dla Ciebie mam" hahaha. Wzięłam więc jeden w ręce a w środku ujrzałam papier w brzoskwiniowej kolorystyce- byłam uratowana. W każdym było po dwie kartki z ośmiu kolorów, wzięłam więc dwa myśląć "z czterech kartek już coś zrobię". Taaa zrobiłam początek hahah. Po kilku dniach leciałam dokupić bo zabrakło. Kolejna niespodzianka- akurat zostały przecenione więc wzięłam trzy i tu miałam wyczucie aptekarskie, bo tyle właśnie potrzebowałam. Koniec końców zużyłam więc dziesięć kartek A4 koloru brzoskwiniowego. Pocięłam je na paski o średnicy 5mm i skręcałam w ciasne krążki, które następnie zgniatałam z jednej strony. W sumie zrobiłam ich 400 ale zużyłam 396. Palce bolały od tego zabiegu jak ch***** ale zabieg był konieczny. Kręciłam na dworze, głównie pod wieczór jak było jeszcze jasno ale nie świeciło już tak słońce- mała pociecha bo i tak było jak w piekle ale zdarzał się też wiaterek. Był przyjemny ale podkradał mi paseczki dlatego umieściłam je na drugi dzień w woreczku po zużytych paskach. Jednego dnia tak się zawzięłam, że skręciłam ich aż 200 za jednym zamachem :) Ze zgniecionych krążków- ja je nazwałam bułeczki (z profilu mają taki kształt podobny) zaczęłam składać paski- raz z trzech a raz z czterech "bułeczek" które sklejałam naprzemiennie ze sobą. Tak powstał jeden z boków ramki. Odmienna sprawa była z kolejnym bokiem- tu robiłam 5 rzędów po 20 "bułeczek". Oba boki powtórzyłam i razem złożyłam niczym klocki lego. Z grubego kartonu wykonałam tył a między warstwę tylną i przednią wsadziłam przezroczystą folię (to okładki do bindowania dokumentów) - jest super ale i tak zaczęła się trochę odkształcać, lepiej byłoby jakbym włożyła ją luzem tak samo jak zdjęcie ale trudno. Dokleiłam jeszcze nóżkę ze starej ramki i gotowe- tylko ozdobić. Zrobiłam prostą kompozycję szaro-czarno-zieloną. Wytczne spełnione bo połączyłam z brzoskwiniowym siwy (tył jest właśnie siwy) więc jest chyba dobrze, lepszej brzoskwini nie znalazłam. Z samej ramki jestem środnio zadowolona- szału nie ma, dupy nie urywa itp ale ważne, że udało mi się i tym razem dołączyć do zabawy.
Kolor brzoskwiniowy nie należy do lubianych przeze mnie kolorów, za blisko mu do pomarańczowego. Niestety mam w pokoju tapetę w takiej tonacji kolorystycznej, nie mój wybór. Przygotowuję się do remontu i chcę wyrzucić tę szkaradę na rzecz farby w średnio fioletowym kolorze. Brzoskwiniowa farba "zdobi" też u mnie korytarz, moja mama chyba lubi brzoskwinie :/ Tak czy inaczej nie mam w tym kolorze ubrań, nie lubię dodatków ani żadnej prywatnej rzeczy w tym kolorze.
Ostatnio mało bywałam przy komputerze, głównie leżałam i czekałam aż się ugotuję lub się ochłodzi... Wchodziłam głównie z telefonu. Strasznie nie lubię temperatur +30 i wyżej. Post miał być wczoraj ale przespałam dobre światło- zdjęcia robiłam przed 20 i wyszły beznadziejnie. Ciszę się ogromnie, że upały za nami i może wyjdę w końcu na jakieś ważki no i ogólnie wrócę do życia.
Kochani dziękuję za Waszą aktywność u mnie i życzę Wam przyjemnego dnia, do usłyszenia.