sobota, 28 lutego 2015

Świecznik quillingowy- pomarańcze u Danuty-

Heja heja :)


Zgodnie z tradycją na sam koniec zabawy przybywam i ja. Mowa oczywiście o cyklicznej, kolorystycznej zabawie u DANUSI :) Zastanawiam się czy kiedyś zrobię pracę w pierwszym tygodniu trwania zabawy i dochodzę do wniosku, że chyba nigdy hahaha:)) Zwykle lądowałam z pracą przy końcu ale ostatnio to już jakaś tragedia, na szybko byle zdążyć w ostatni dzień zabawy dodać pracę. Myślałam, że uda mi się dodać w dzień ale w domu zawsze w sobotę porządki a w nocy nie udało mi się skończyć wszystkich elementów bo usnęłam... pierwszy raz zasnęłam przy pracy hahaha odłożyłam narzędzia tylko na chwilę i baaaam nie ma mnie pfff :D Choć spałam tylko kilka minut nie było sensu męczyć się dalej, pora i tak była już ładna (2.45) więc resztę odłożyłam na dziś.


U mnie zwykle jest tak, że albo mam pomysł od razu i tego się trzymam do końca albo zmieniam trochę koncepcję (jak teraz) albo codziennie mam inny pomysł i aż głowa od tego boli bo nie wiem co wybrać (najczęściej wymyślam wtedy jeszcze coś innego :E ). Tym razem od początku miały być pomarańczowe róże. Pamiętałam że Danusia robiła z takimi różami świeczniki a skoro jej bloga opanowało ZOO wpadłam na pomysł, że to ja zrobię dla odmiany różany świecznik. Mój oczywiście nie jest tak super ale mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu. Zmianą w pomyśle był drugi kolor- początkowo zakładałam pomarańczowo-fioletową kompozycję ale 10% na zielony to było dla mnie za mało, zmieniłam więc zestaw na prezentowany poniżej.



Róże już kiedyś robiłam, są własnego pomysłu (choć nie wykluczam, że nie tylko ja takie robię), miseczka podpatrzona u naszej Ilonki za co dziękuję a prymulki już widzieliście przy okazji klombika do tego garść listków i świecznik gotowy. Miseczka jest zrobiona z dwóch kolorów bo pomyślałam, że cała pomarańczowa będzie się zlewać z różami- stąd zielony rant. Żeby było ciekawiej to środeczek też jest zielony. Cała miseczka została polakierowana. Róże są przyklejone na ciepło bo są ciężkie a muszą trzymać się solidnie a reszta elementów na magicku. Kompozycja z prymulek miała składać się z 5 kwiatków ale różu było za dużo i poszły w diabły- bałam się, że Danutka mnie pogoni za procenty i nie starczy czasu na poprawki. Gdzieniegdzie widać jeszcze ślady kleju bo jak głupia je przykleiłam przed sprawdzeniem "na sucho", szczęśliwie były jeszcze mokre i udało się je zdjąć.








Tu jeszcze zdjęcia z etapu pracy. Każda róża zrobiona jest z całej kartki A4 pociętej na milimetrowe paski- na górnym zdjęciu jest właśnie taka ilość a na dole już mam część róży zrobionej. Ostatnie zdjęcie jest na dowód jakby ktoś zastanawiał się czy nie poszłam na łatwiznę i nie podkradłam kwiatków z klombika niczym wandale z miejskich klombów ;)) (bez urazy, nie oznacza to, że kogoś podejrzewam o takie myślenie).



Coś o pomarańczowym, hmm w ubiorze go nie lubię ale to nikogo kto czyta "mnie" jakiś czas nie zdziwi. W domu też raczej nie, piaskowy czy brzoskwiniowy czemu nie ale pomarańczowy już niekoniecznie- jedynie roletę wewnętrzną u mnie w pokoju mam pomarańczową bo pasowała do brzoskwiniowej tapety ale w planach jest pozbycie się jej. Nie mogę powiedzieć że lubię ten kolor jakoś szczególnie, są ładniejsze. W naturze lubię bo to w końcu natura :) Propozycja koloru- zielony.


Zabawiłam się w grafika i przerobiłam bannerek bo aż się prosił, by z okazji kolejnej setki dodać jeszcze jedno zero. 100 lat Danusiu eee wróć to nie ta impreza, kolejnych setek Danusiu :)) Bawmy się i częstujmy setkowym tortem kochani bo zabawa to My, nie ważne kto pierwszy, kto setny a kto trzydziesty siódmy- ważne że łączymy się we wspaniałej zabawie :)



Czas nakarmić Stefana haha matko jakoś dziwnie się czuję nazywając tak linkożerną żabę. Możliwe że ma to coś wspólnego z tym, że przezywano mnie stefan hahah :D Kochani dziękuję, że dalej ze mną trzymacie i zostawiacie tu ślad po sobie w formie odwiedzin i miłych komentarzy. Cieszę się, że pokończyłam wszelkie zobowiązania i zabawy i będę mogła odwiedzać i Was. Dotychczas różnie bywało i było mi z tego powodu zawsze przykro. Życzę Wam miłego weekendu a sobie odpoczynku, łoo matko żadnej pracy nie mam do roboty na "już", chwila lenistwa dla mnie to jest to czego mi trzeba :)) Buziaki

środa, 25 lutego 2015

Kilka słów o tym co leży mi na sercu

Witajcie moi mili!


Dziś będzie nietypowo bo o problemach sercowych. Końca całej tej sercowej afery nie było widać długi czas. Sama nie wiem jak sobie z tym poradziłam ale już jest lepiej, wyszłam na prostą. Nie jedna miała w życiu chwile gdy serce brało górę a cała reszta odchodziła no boczny tor więc mnie zrozumiecie. Przyjaciele nie wiedzą o całej tej sytuacji bo po co ich martwić, że nie spałam po nocach przez sercowe zawirowania, że próbując poskładać serce do kupy niejednokrotnie poddawałam się ze zmęczenia, ehhh szkoda gadać. Rodzina widziała co się dzieje ale nie potrafiła mi pomóc, sama musiałam dać sobie z tym rade i dałam.






Zrobiłam je!


Wybaczcie mi ten początek- mam nadzieję że kogoś zaskoczę, że to jednak praca a nie prawdziwe problemy sercowe i że nikt nie odbierze tego jako wyśmiewanie cierpiących z miłości. Tematem Sercowego konkursu u Danusi było nie-czerwone serce 3d. Bardzo mnie to cieszy bo romantyczne czerwone serca są oklepane. chciałam zrobić takie prawdziwe ludzkie- 2 komory, 2 przedsionki, aorta itp ale odrzuciłam pomysł ze względy na wykonalność- bałam się że wyjdzie taki gniot, że nie będzie co pokazać a czasu nie wystarczy na zrobienie jakiegoś innego.



Tak więc zrobiłam miseczkę na "cosie" w kształcie serca. Nawet nie wiecie jakie miałam problemy ze znalezieniem styropianowego serca- jajka róznych wielkości, obręcze, kule, kury, zające i inne rzeczy owszem a seca NIE! W żadnym z 5 miejsc (głównie kwiaciarnie) u mnie na zadupiu nie było takich a przecież walentynki się zbliżały i aż dziw brał, że są rzeczy wielkanocne a głupiego serca brak. Dostałam propozycje czekania na nową dostawę i tak zrobiłam ale zostały przywiezione płaskie serca z wyciętym drugim sercem w środku i takie maluszki wielkości ja wiem z 5 cm co nie wpisywało się w moją wizję. Dopiero w ościennym mieście w papierniczym! dostałam to co chciałam. Twórczość zaczęłam w ostatnią sobotę gdy skończyłam wszystkie inne robótki i miałam na to czas. Okropnie bałam się, że nie zdąrze. Gdyby nie praca w nocy i dzień wolny dzisiaj, pewnie tak by się stało. Zrobione zostało w trzech kolorach- czarnym, szarym i fioletowym ze sklejonych ze sobą różnej wielkości kółeczek. Paski 3mm cięłam sama a do całej miseczki zużyłam po 4,5 kartek A4 z każdego koloru, w sumie pociełam więc 13,5 kartek A4- to chyba jak dotąd najwięcej. Serce styropianowe było przykryte folią spożywczą, na to klej a w klej wciskałam kolejne kółeczka, czasem pomagałam sobie szpilkami. Ostatnie kółeczka wyszły spod mojej ręki dziś wieczorem. W środku zostanie polakierowane ale to zrobię już po publikacji bo czas nagli.







Idealny zestaw na beznadziejny dzień :)



Kilka zdjęć z etapów pracy. Te szpili to nie voo doo- czasem musiałam się nimi wspomagać, by z jednej i drugiej strony robić takie same kółeczka, obie połówki robione są na zasadzie odbicia lustrzanego aby wszystko pasowało do siebie idealnie (no prawie). Przedostatnie zdjęcie z poniższego kolażu kojaży mi się z biustem :E mam jakieś głupie wyobrażenia hahah. Ostatnie zdjęcie z kolażu to stan serca z 3 rano dnia dzisiejszego kiedy to szłam spać. Oczywiście mogłam iść szybciej i pracować od rana w zwiazku z dniem wolnym ale noc to mój ulubiony czas tworzenia, wolałam odespać to w dzień :))



Tu można zorientować się w rozmiarze miseczki



Natomiast tu możliwe zastosowania. Zupy się w tym nie zje ale na łakocie jest idealna, można wrzucić też klucze czy co tam sie chce- byle stała w suchym miejscu i przechowywała suche rzeczy. Można też powiesić na ścianie jako wypukłą ozdobę. Co kto lubi :)



A tu bardziej artystyczny kolaż, Danutka w poście umieści zdjęcia wszystkich prac (chyba) i myślę, że będzie idealne do prezentacji w Jej poście.



Nie ma czasu na lenistwo, do skończenia została jeszcze pomarańczka którą odstawiłam by zrobić serce. Ehhh wszystko na wariackich papierach... Kochani, dziękuję za Waszą obecność :) Zmykam do żabola, buziaki :))

poniedziałek, 23 lutego 2015

Kartka ślubna- księga i coś "z natury wzięte"

Siemka :)


Dziś trzecia odsłona ślubnych kartek i zamykam ten temat. Poprzednie dwie do zobaczenia TUTAJ- BOX i TUTAJ- KOPERTA. Trzecia kartka to kartka księga. Zrobiona na podstawie TEGO tutoriala za którego dziękuję autorce. Ozdobiony papierem Galerii Rae, quillingiem i digami za które dziękuję autorom (mam nauczkę, by zapisywać od razu źródła...). Co mogę o niej powiedzieć, ano mogę powiedzieć o niej, że mi się nie podoba. Nie jestem zadowolona z efektów i gdybym tylko miała czas to niedokończona poszłaby gdzieś na dno szuflady i zrobiłabym inną. Rodzina przyjaciółki była z niej zadowolona i ponoć chwalili ją ale ja nie jestem z niej dumna i nie uważam by ten fakt coś zmieniał w mojej ocenie. Mogłabym jej nie pokazywać ale co to jest za metoda prowadzenia bloga- pokazywać tylko udane według nas prace. To ludzkie, że jedne prace nam wychodzą lepiej a inne gorzej i nie uważam by było coś w tym złego- w końcu to rękodzieło a nie produkt z fabryki a i tam zdarzają się niewypały.







Przejdźmy do ciekawszych rzeczy czyli zdjęć i mojej imbirowej historii- będzie trochę długa więc można ją pominąć.


Może najpierw historyjka. Jak wiecie byłam kilka razy przeziębiona tej "zimy". To zatoki, to typowe przeziębienie, oskrzela i tak się jakoś kręciło życie. Kupiłam zatem sobie kłącze imbiru w kałlandzie by sprządzać pyszną herbatkę z imbirem i miodkiem. Jest świetna więc zaopatrzyłam się w niego drugi razy, gdy ten pierwszy już się kończył. W końcu trochę ozdrowiałam i herbatka nie była potrzebna (dodam jeszcze, że w ramach eksperymentu dodałam też do kurczaka i było dobre) i tak sobie leżały w spokoju w ciepłej kuchni. Pewnego dnia zauważyłam w koszyczku coś zielonego, okazało się, że na jednym z kłączy tzw. oczko wypuszcza pęd. Oczywiście nie obyło się bez wujka google, który wyszukał mi fora i blogi o tym jak samodzielnie hodować imbir. Na jednym z for wyczytałam sporo wskazówek i postanowiłam spróbować. Kłącze ze zdjęcia podzieliłam na dwie części, bo wg wskazówek warto kłącze podzielić tak, by każdy kawałek miał jedno oczko z którego wypuści pęd. Z drugiego kłącza odcięłam jeszcze 2 kawałki, które też nadawały się do zasadzenia. Kawałki należy zasadzić do szerokiej i nie-głębokiej donicy, bo kłącza rosną na boki a nie wgłąb. Sadzi się je bokiem (oczka na bok a nie do góry jakby się wydawało rozsądnie), 1-2cm pod ziemią. Najlepszy czas na sadzenie to właśnie luty i wczesna wiosna. Donicę najlepiej przykryć folią dopóki nie pojawią się pędy, po co to nie wiem ale z obserwacji mam pewną hipotezę- zatrzymuje to wodę w glebie, woda skrapla się na folii i skapuje spowrotem, myślę że może to być to. Po 3-4 tygodniach jeśli pójdzie wszystko dobrze zaczną przebijać się pędy i wtedy należy donicę odkryć- w mojej sytuacji powinno być ich 4 lub 5. Rośnie przez całe lato, lubi ciepło i wilgoć choć z umiarem- nie może mieć za mokro bo zgnije. Na jesień roślina powinna zacząć żółknąć co oznacza, że kłącze dojrzewa do wykopania i konsumpcji. W sam raz na sezon zachorowań. Roślina przypomina trochę trzcinę rosnącą przy rzekach choć jest bardziej ozdobna i wypuszcza niekiedy kwiaty. Czy mój imbir wyrośnie i będzie coś z niego, czy może szlag go trafi dowiemy się niebawem. Na ten moment to koniec historii, następna wzmianka gdy wyjdzie coś z ziemi (czyli wg mnie tak ze dwa tygodnie jeszcze) lub gdy wywalę to w cholerę hahah. Nic nie tracę a mogę zyskać ciekawe doświadczenie. Roślinami w domu opiekuje się rodzicielka więc może zginie marnie lub po jakimś czasie stracę zapał i każę Jej dbać o podlewanie hahaha. Mam jednak dobry powód by o niego dbać- powiedziałam Wam o eksperymencie ;)



Reszta zdjęć już krótko bo historia zajęła dużo miejsca. Mamy tu w kolejności krokusy, pierwiosnki, wschodzące tulipany i hiacynty, cebulicę syberyjską zmarnowaną przez mróz oraz dzieło bobra- widać że miał "bobrą zabawę" ;)









20 lutego minął rok i zakończyło się candy z tej okazji- statystyk nie będzie bo to tylko liczby a wyniki niebawem (wybaczcie oczekiwanie ale mam rozgrzebane prace na zabawy tematyczne i by zdąrzyć muszę się im bardziej poświęcić). Dzięki za odwiedziny i komentarze. To dzięki Wam tworzę ten blog mimo lepszych i gorszych chwil, był nawet moment gdy rozważałam zawieszenie bloga bo nie miałam czasu na Wasze blogi i na publikacje ale to już za mną i cieszę się, że zaniechałam tego kroku. Buziaki :)


sobota, 21 lutego 2015

Ślubna koperta

Cześć, cześć!


Dziś szybciutko przedstawie Wam drugą kartkę ślubną. Nie będę przynudzać długim opisem ani żalami na brak czasu i mnóstwo zajęć, bo to zabrałoby dużo czasu mojego i Waszego. Zostało kilka dni do końca sercowego konkursu Danki, więc kilka słów i lecę kontynuować pracę nad "Danki sercem" a jeszcze nieskończona pomarańczka leży, matko kiedy ja to pokończę :D



Pierwszą kartkę mogliście zobaczyć tutaj- ślubny box a teraz druga kartka na tę samą uroczystość. Kartka miała być skromna i stanowić ładne opakowanie na okup, wróć na prezent pieniężny haha:) Postawiłam na kartkę kopertę (kojarzyło mi się z przekazywaniem łapówki i było adekwatne do prośby przyjaciółki) W sieci pełno jest kopertówek i kursów na nie ale ja chciałam czegoś innego. Powstało takie oto coś- biała baza 250g z Magicznej Kartki, papier ozdobny kremowy, okrągły dig i duży dig (tekst zabawny bo przyjaciółka jest młodszą siostrą pana młodego i podobała jej się właśnie taka forma życzeń) pochodzą od wspaniałomyślnych twórców których nie pamiętam (przepraszam i dziękuję), mały dig który wykombinowałam na szybko, delikatny quilling i kieszonka na kaskę, całość wiązana pasującą kolorystycznie wstążką.






Biedna jak na mnie ale przyjaciółka była usatysfakcjonowana choć oczy zaświeciły jej się najbardziej przy boxie ;) Państwu młodym też się podobały z czego się bardzo cieszę.


Dziękuję za Waszą obecność i miłe słowa. Czas zakończyć przerwę i wracać do stołu operacyjnego- operacja na otwartym sercu, same rozumiecie nie mogę zwlekać haha. W następnym poście prócz pracy napiszę krótką historie imbiru ;) Mam nadzieję, że uda mi się przed nocą jeszcze Was poodwiedzać. Ściskam i pozdrawiam gorąco.

niedziela, 15 lutego 2015

Ślubny box

Witajcie kochani w ten niedzielny wieczór (no może raczej noc bo zanim skończę pisać post pewnie będzie północ :E)!


Biegnę do Was z zapowiadanymi zaległościami a właściwie jedną z nich. Zaczynamy temat ślubny, jest to pierwsza z trzech kartek ślubnych jakie opublikuje w krótkim czasie i pierwsza z trzech w mojej "karierze". Zostałam poproszona przez przyjaciółkę o zrobienie kartek na ślub jej brata- za dzieciaka razem się bawiliśmy z Nim więc bez oporu się zgodziłam. Jest to najważniejsza kartka bo od rodziców pana młodego dla młodej pary. Musiała być hmm sama nie wiem jak to nazwać, ajjj brak mi słów :) W każdym razi miało być to coś wartego zapamiętania, co będzie stanowiło cząstkę ich święta. Postawiłam na exploding box i tort w środku. Najlepiej jakbym wiedziała jaki tort zamawiali na wesele, by choć trochę oddać jego wygląd na pamiątkę. Trudno zdobyć takie dane dlatego wyglądem musiał współgrać z kartką.



Box ozdobiony jest papierem Magicznej Kartki- Poranna kawa 003. Pokrywkę zdobi tasiemka w kolorze toffi a na górze wycinanka stosowna do okazji (pasek z takimi wycinankami zamówiony w Galerii Rae, moja pizza :)) oraz quillingowa ozdoba zgodna ze środkiem kartki. Postawiłam na kolor lilla i grzebień. Nie było czasu na eksperymenty z quillingiem, bo umyśliłam sobie nowe formy kartek i dodatków- ja to zawsze muszę sobie skomplikować życie hahah no ale dzień wyjątkowy to i kartka miał być niestandardowa.



Tort jest wyprodukowany z tej samej tektury co box. Kupiona w plastycznym za śmieszne pieniądze- 2zł za arkusz 100cmx70cm. Jedyny minus to brązowa jedna strona, za to tektura jest grubsza niż ta kupna w sklepach scrapowych (tam są 250g czy 300g) i moim zdaniem lepiej się nadaje. Ale wracając do tortu, zrobiłam go sama bez tutoriali metodą prób i błędów (oznacza to, że jeden zrobiony w połowie został zgnieciony i wylądował w koszu, nowy robiłam już mądrzejsza o doświadczenia sprzed minut). Ozdobiłam go wstążką (ta sama co na przykrywce), półperłami, quillingiem: obrączki ze złotych pasków oraz pączki kwiatków z kart bocznych- musiałam jakoś zamaskować miejsca łączenia końców tasiemek. Całość stoi na serwetce, coby wyglądał jak z cukierni :D



Teraz karty boczne. Na jednej z nich wyprodukowałam kartkę z kalendarza, widziałam takie zaproszenia ślubne w formie kartki z wyrywanego kalendarza dziennego. Postanowiłam zrobić coś takiego ale jako dodatek do ślubnej kartki. Oczywiście była konsultacja z przyjaciółką czy takie rozwiązanie się podoba. Najlepsze, że niegdzie nie mogłam znaleźć szablonu takiej kartki i samą ją produkowałam w programie graficznym. Na kolejnych kartach boxa są cytaty i życzenia- w tym momencie bardzo dziękuję osobom które je stworzyły a nie mogę ich wymienić, bo w tym całym pośpiechu i szaleństwie nie zapisałam nigdzie źródeł za co przepraszam. Część jest edytowana, by pasowały do całości- chodzi tu o wzorek na dole i na górze każdej plakietki. Na dwóch kartach boxa zrobiłam quillingowe ozdoby, na jednej jest tekturka z parą młodą zdobyta w candy u Jooli (dawno temu zdobyta, teraz uratowała sytuację bo nie miałam żadnych ślubnych ozdób), na karcie z kalendarzem nie było miejsca i nie ma nic- całość i tak jest ozdobna więc nie chciałam przesadzić i wciskać na siłę.




Ale się rozpisałam, powinnam dostać blokadę przeciw przekraczaniu określonej ilości liter hahahah :)) Nie wiem czy kartka jest ładna ale ja cieszę się, że zrobiłam po raz pierwszy ten typ kartki. Post miał powstać znacznie wcześniej ale wzięłam się za sprzątanie na karcie sd ze zdjęciami. Kilka tysięcy zdjęć, ważki, zwierzęta, rośliny, widoki, ludzie, sytuacje i rękodzieło- wszystko wymieszane ze sobą, zdjęcia dobre, średnie i kiepskie. Zanim to przeglądnęłam, usunęłam kiepskie, przeniosłam na dysk, pogrupowałam i przeniosłam do odpowiednich folderów a na koniec wybrała te najlepsze które zostały na sd minęło spoooooro czasu. Głupia jestem, mogłam najpierw zrobić post a potem sprzątać ale trudno.


Pora uciekać, zrobić jeszcze jakieś postępy w "pomarańczce" choć idzie mi opornie- te całe zamieszanie z pracami z krótkim terminem oddania troche wypompowały mnie z weny, pewnie znowu będe na końcu hahah (wcale nie marudzę :E). Życzę Wam przyjemnego tygodnia, buziaki :))

piątek, 13 lutego 2015

Kartka i złapany licznik

Hejunia!


Dziś przybywam z postem o wszystkim. Będzie pracka, będzie wygrana zabawa i wygrane wyzwanie. Rozsiądźcie się wygodnie i zaczynamy:)


Na początek karteczka. Zaczęłam ją tworzyć z innym pomysłem niż tu prezentuje. Zmiany podyktowane były zmianą osoby obdarowywanej. Początkowo miała być dla przyjaciółki jako kartka urodzinowa ale nie zdążyłabym jej dokończyć przed spotkaniem. Stwierdziłam że prezent (ramka ciężarowa) jest na tyle okazały, że przyjaciółce nie będzie brakowało kartki hahaha. Zapisałam się wcześniej na zabawę Goii, miałam zrezygnować z niej przez brak czasu ale kartka miała iść na szczytny cel a ja miałam rozgrzebaną, pracę "do szuflady"- stąd kilka zmian, inny stempel (podziękowania dla Alicecreations), dodałam kwiatki quillingowe i powstała taka oto sztaluga. Bardzo lubię tę formę kartki, bo obdarowany może sobie ją ładnie postawić (jeśli będzie miał taką ochotę :) ) Szczyt perfekcji i rewelacja może to to nie jest ale mam nadzieję, że się spodobała i komuś sprawi przyjemność (nie wiem jak sprawy dalej się potoczyły, jakieś licytacje miały być chyba czy coś w tym stylu). Ostatecznie candy nie wygrałam ale czy to ważne, zrobiłam kartkę (każde ćwiczenie dobre by dojść do wprawy), kartka nie poszła do szuflady tylko się przydała no i zabawa była ciekawa. Niczego nie żałuję :)





Wygrałam za to wyzwanie w Galeri Rae, tematem były bajki. Przygotowałam misia- ten pierwszy, który wywołał wiele miłych komantarzy i apetyt na kolejne. W nagrodę dostałam kod rabatowy 25% na zakup papierów w Ich sklepie. Wyzwanie zakończyło się w zeszłym roku ale kod ważny był 3 m-ce i skorzystałam dopiero w styczniu. Dostałam pocztą PIZZĘ! hahah nawet do gościówki na poczcie się śmiałam, że zamówiłam pocztą pizzę co wywołało falę śmiechu. Nie żebym krytykowała sposób zapakowania papierów, po prostu to była moja pierwsza myśl. Papiery doszły nienaruszone więc to chyba dobry sposób. Nie będe ich pokazywać bo to już będzie bezwstydne chwalenie ale nie mogłam się powstrzymać by nie opisać mojej "pizzy" :) Bardzo dziękuję!





Listonosz odwiedził mnie niedawno z paczuszką od Asi z Asikowy kącik. Złapałam tam licznik i oto co dostałam.



Komplecik- ubranko na kubek i podkładka pod kubek w ciepłych kolorach (bardzo w temacie lutowych cyklicznych kolorów u Danki:) ), kwiat przypinka który ozdobi torbę na wyprawy w plener, kwiatuszki-przydasie oraz czekoladka :) Dziękuję ślicznie za zabawę i prezenciki :))



Na dziś to wszystko. Na dniach będzie kolejny post kartkowy- zrobiłam ich ostatnio kilka więc mam co publikować :) Dzięki kochani że jesteście, za przemiłe słowa o moim klombiku i że nie posłałyście mnie jeszcze do diabła przez długie posty hahah!!! Życzę Wam przyjemnego weekendu i mnóstwa słoneczka, które zapowiadają- ja miałam to szczęście, że od dwóch dni panowała u mnie świetna pogoda ze słoneczkiem ahhh oby to już była wiosna. Buziam :)