niedziela, 30 kwietnia 2017

Lekko mediowy, mocno quillingowy łapacz snów.

Witajcie!

Przybyłam do Was z perełką na kolorowanie z Danusią. Kobita nas ostatnio nie oszczędza i po załatwieniu biskupów przyszedł czas na perły. Kojarzy mi się głównie z pierwszymi kartkami gdzie nie miałam ozdobnych papierów a perłowy nadawał się do ślubu, chrztu, komunii itp. Zbrzydł mi przez to dlatego nie było mowy o kartce. Gdy już rzuciłam mięsem pod adresem tej przeklętej perły przyszedł pomysł na quillingowy łapacz snów. 




Zainspirowałam się pracą Kasi Łukasiewicz (za pozwoleniem autorki oczywiście). 
Nie lubię odgapiać i raczej tego nie stosuję ale praca bardzo mi się spodobała gdy Kasia ją opublikowała i został mi w pamięci "na zaś".

"Zaś" przyszło w tym miesiącu ale nie chciałam zrobić tak samo albo bardzo podobnie. Wykorzystałam jedynie pomysł na oplot obręczy sznurkiem i owale robione na grzebieniu. Środek to już moja inwencja- nic nadzwyczajnego, chciałam by było ładnie ale szybko. Na koniec całe moje koło spryskałam perłową mgiełką od DailyArt jednocześnie podsuszając. Wilgoć i paski razem to niebezpieczne połączenie, które może skończyć się pulpą a nie pracą. Byłam na tyle przytomna, że do robienia łapacza użyłam pasków o gramaturze 130g, w połączeniu z podsuszaniem mogę ogłosić pełen sukces- brak zmarszczeń, zgnieceń i innych uszkodzeń. Zapewne nie raz jeszcze połączę jedno z drugim. Nie podoba mi się, że sznurek wypadł przy śnieżno-białych paskach na kremowy. Teraz myślę, że mogłam użyć pasków piaskowych ale już po ptokach. Kolejnym etapem pracy były "zwisy" haha. Tu postawiłam całkowicie na własną inwencję i wymyśliłam sobie quillingowe piórka. Wydrukowałam sobie małe wzory piórek ale w sumie wcale mi nie były potrzebne bo i tak leciałam po swojemu hahah. Danusia pozwoliła użyć 5 kolorów ale nie dodała czy kolorów- kolorów czy kolorów- odcieni więc jest szansa że nie będzie dyskwalifikacji. W sumie użyłam niebieskiego i zielonego w różnych odcieniach i do tego żółty. Zaczęłam od środkowej części czyli stosiny, na niej umieszczałam coraz to większe, pozginane kawałki pasków w rożnych odcieniach, Niektóre dodatkowo wywijałam. Koraliki niebieskie to zdobycz od Ani Iwańskiej a perłowe nie wiem czy miałam czy dostałam od kogoś. Te niebieskie to tylko ozdoba a perłowe dodatkowo zakrywają końcówki sznureczków. Tu również mam zastrzeżenia- koraliki są zbyt równo rozłożone. Możliwe, że jeszcze coś z nimi podziałam bo coś mi się to nie widzi... 
Na swoje usprawiedliwienie mam jedynie, że "zwisy" robiłam na ostatnią chwilę w nocy po drugich zmianach. Koniec ględzenia, czas na zdjęcia:








Perłowego raczej nie lubię. Perły kojarzą mi się głównie z elegancją i damami a ja ani dama ani elegancka hahaha :D Nie moja stylówa, perły do jeansów i bluzy z kapturem raczej nie będą pasowały ahahah, poza tym nawet mi się nie podobają- wolę sznurki i ćwieki. W pracach używam sporadycznie. 


Teraz zostaje czekać co też szefowa znowu wymyśli i jak bardzo ciężko będzie hahah. Dzięki za wizyty i miłe słowa. Pozdrawiam serdecznie 

poniedziałek, 24 kwietnia 2017

Recenzja fotoksiążki od Saal-digital

Hej hej.

Dziś pojawiam się z nietypowym postem. Mianowicie będzie to recenzja fotoksiążki, którą miałam okazję testować w ramach akcji firmy Saal- digital




Jak to się zaczęło.


Zapisałam się do programu około miesiąc temu. Trafiłam na tę akcję przypadkiem przez jedną z facebookowych grup "zdjęciowych" Po dwóch dniach od zgłoszenia zostałam przyjęta do testowania produktu. W ramach akcji po akceptacji regulaminu dostajemy kupon obniżający nasze zamówienie o 200zł. Gdy nasze zamówienie przekroczy wartość kuponu dopłacamy jedynie różnicę. W moim przypadku była to suma 29zł, gdyż dodałam sobię jedną kartę za 9zł oraz koszt dostawy kurierem z Niemiec- 20zł.  


Proces twórczy.


Do zaprojektowania naszej fotoksiążki dostajemy specjalną aplikację. Do wyboru mamy wiele opcji zarówno edycji zdjęć (kontrast, kadrowanie itp.) jak i wyboru odpowiednich ramek, rozkładu zdjęć na kartach czy tła "pod" zdjęciami. Sam wybór zdjęć odbywa się poprzez wybór plików z naszego dysku z ramki z boku i przeciągnięcie w docelowe pole w naszym projekcie.






Finalizacja zakupu i dostawa.


Gdy wszystkie zdjęcia wybraliśmy dodajemy nasz projekt do koszyka. Aplikacja podpowie nam czy zostały jakieś wolne pola na zdjęcia lub ramki na tekst (ja akurat nie użyłam żadnej ramki tekstowej i wyskoczyło mi sporo ostrzeżeń, by je wypełnić bądź usunąć). Dalej jak to w internetowych zakupach trzeba przebrnąć przez adresy, potwierdzenia aż do wyboru sposobu płatności. Mamy do wyboru płatność kartą kredytową lub PayPalem. Gdy wszystko załatwione następuje proces przesyłania projektu i zdjęć co zajmuje trochę czasu, proporcjonalnie do ilości zdjęć. Potem zostaje tylko czekać na produkt. Swoją fotoksiążkę zamówiłam wieczorem 31.03 a odebrałam ją 06.04. Biorąc pod uwagę czas na wyprodukowanie naszego zamówienia oraz dostawę z Niemiec jest to bardzo dobry czas. 



Odbiór i moja opinia.


Kurier złożył na moje ręce kartonową kopertę wysyłkową. Kryła w sobie album z moimi zdjęciami zapakowany w ochronne foliowe opakowanie oraz w dodatkową kopertę z pianki. Nie znalazłam żadnego uszkodzenia więc sposób dostawy oceniam bardzo dobrze.
Mój album po rozpakowaniu prezentował się rewelacyjnie i już przed oglądnięciem go miałam dobre odczucia. Przeglądanie go sprawiało mi wielką radość i tak jest do tej pory. 
Strony w albumie wybrałam błyszczące a okładkę z watowaniem- miękkie wypełnienie które nadaje albumowi bardziej elegancki wygląd i przyjemny odbiór w dotyku. Wykonane z grubego, specjalnego papieru fotograficznego karty są bardzo dobrze i dokładnie połączone ze sobą. Całość idealnie spasowana ze sobą, nic nie odstaje, nie ma krzywych krawędzi, wszystko wykonane profesjonalnie. Fotoksiążkę oglądałam ja (wiele razy) oraz kilka osób i nie zauważyłam by zaszkodziło to albumowi. Zdjęcia mają jakość jaką powinny- oglądałam je razem z komputerem i nie zauważyłam różnic w jakości a w kolorach minimalną, bardziej przez ustawienia ekranu niż z winy wykonawcy. Wszystko ostre i szczegółowe jak w komputerze co widać szczególnie na przykładzie głowy ważki- uchwyciłam na zdjęciu budowę oka ważki która została świetnie odwzorowana w albumie. 


Zdjęcia.

Mój projekt to misz-masz zdjęć z różnych kategorii. Mamy tu ważki, motyle, płazy/gady, rośliny owadożerne, ssaki oraz ptaki. Wybierałam zdjęcia przede wszystkim najlepsze ale są również takie które udały się średnio ale przedstawiają jakiś szczególny obiekt np Zimorodka czy Pazia królowej.

Okładka przód



Okładka tył


Widok z góry na karty, łączenie


Poszczególne karty wewnątrz
















Wnioski końcowe.


Zdjęcia niestety nie uchwyciły jakości tak jak powinny z racji paskudnej pogody podczas "sesji fotograficznej". Myślałam nawet nad ponownym ich wykonaniu ale albo czas nie dopisywał albo była równie brzydka pogoda jak wtedy. Zapewniam Was jednak, że jakość jest rewelacyjna i szczerze mogę polecić firmę Saal-digital każdemu kto planuje wykonać fotoksiążkę. Świetnie się sprawdzi jako album ze zdjęciami ślubnymi, album dziecka czy pamiątka z wyjątkowych wakacji. Jeśli przyjdzie taki moment, że i ja zaplanuję kolejną fotoksiążkę nie będę szukała innego dostawcy. Dziękuję firmie Saal-digital za możliwość testowania ich produktu; nowe, ciekawe doświadczenie oraz za wspaniałą pamiątkę.

piątek, 14 kwietnia 2017

Nabita w butelkę

Hej hej.

Znalazłam chwilę czasu by się zatrzymać i ze spokojem skrobnąć posta. Tym razem będzie kreatywnie zbombardowana flaszena. Nie od razu pomyślałam o przyborniku z butelki po napoju. Rozważałam różne opcję aż padło na pojemnik w którym mogłabym trzymać pisadła na biurku. 




Zaczęłam od obejścia sklepu w poszukiwaniu odpowiedniej butelki i zakupiłam ją. 
Gdy butelka została osuszona znalazłam sobie odpowiedniej wysokości przedmiot do którego przykleiłam czasowo markera a następnie obracając butelkę wyrysowałam linię cięcia. Wycięty dół umyłam i wytarłam a następnie okleiłam gazą. Podsuszony pojemniczek wymalowałam czarnym gesso a w miejscu przeznaczonym na kompozycję zrobiłam trochę smug pastą strukturalną i znów podsuszyłam. Potem zaczęło się najlepsze czyli malowanie i ciapranie mediami. Używałam mgiełek, farb metalicznych i pudrów. Następnie umyśliłam sobie kompozycję z ciemno-fioletowych kwiatków, metalowych dodatków (ażurowy listek i połowa kwiatka, metal ten jest dosyć miękki i można było go przeciąć) i ozdobnych kulek jarzębiny. Popełniłam błąd gdyż dopiero pod koniec pomyślałam, że przydałoby się rant czymś ozdobić. Musiałam osobno malować białą koronkę brzegową czarnym gesso i tymi samymi mediami ale to nic. Na koniec dodałam jeszcze kluczyk, dwa ćwieki, sznurek oraz powtykałam pod kwiaty gazę. Mam kawałek gazy w niebiesko-fioletowym kolorze którym wycierałam nadmiar mediów podczas tworzenia kartek- teraz nadał się idealnie. Gdzieniegdzie prysnęłam białym i czarnym i mój przybornik jest teoretycznie skończony- zostało jedynie dociążenie go bo jest dosyć lekki. Wymyśliłam sobie, że na dno wyleje trochę gipsu a gdy zastygnie maźnę go na czarno i będzie git.












Mam nadzieję że szefowa zalicza zadanie bo termin upływa już jutro. Moje mediowe zabawy wciągają mnie coraz bardziej, różnych technik już próbowałam ale dopiero media skutecznie odciągnęły mnie od zwijania paseczków :D

Prócz kreatywnego bombardowanie postanowiłam dodać mój przybornik do zabawy:

http://like-chellenges.blogspot.com/2017/04/mgieka-malowane-wyzwanie-25.html

Używałam mgiełek a wiatrem podsuszałam :D więc chyba spełnia wymogi, zobaczymy.

Pora późna więc czas szykować się do snu. Jak zawsze dziękuję za Waszą obecność i przesyłam uściski :))