niedziela, 31 sierpnia 2014

Pozdrowienia z wakacji

Witajcie kochani :) Dziękuję Wam za wszystkie ciepłe słowa jakie u mnie zostawiacie. Jesteście kochani! Przyjemnie jest przeczytać coś miłego na dzień dobry- człowiek od razu ma lepszy humor :) Tym bardziej przykro mi pisać, że w związku z ostatnimi problemami bloggera (kiedy to nie pokazywała się lista nowych postów) nie mogłam trafić do wszytkich i zostawić Wam komentarzy do nowych prac. To frustrujące ale już jest lepiej, posty wyświetlają się normalnie (zazwyczaj). Trudno jednak nadrobić te kilka dni, produkujecie swoje wspaniałości w zabójczym tempie a długość doby stoi w miejscu... Postaram się być teraz na bieżąco a posty sprzed kilku dni odwiedzać jak mi czas pozwoli. Na pewno też odwiedze kolejne wątki o czarnulkach u Danutki, by wywiązywać się z 6 pkt. :) Ostatnio trochę się leniłam, czekam z nowymi pomysłami na kolor wrześniowy- nie chciałabym odkładać tego na ostatni moment a "wchodzenie" w nową robótkę na 2 dni przed nowym kolorem nie było dobrym pomysłem.

Dziś chciałabym podzielić się z Wami wspomnieniami z wakacji ahaha. Taaa chciałoby się. Papierowa "Ja" była na bezludnej, tropikalnej wyspie. Prawdziwa "Ja" siedziała w domu i robiła tą papierową... Nie żebym tak bardzo marzyła o tropikalnych wyspach, w końcu tam upał gorszy niż był u nas a ja ciężko znoszę upały no i dżungla- to nie miejsce dla osób które niecierpią pająków. Są jednak plusy: czysta i ciepła woda, można znaleźć fajne skarby na brzegu, nawet nie myśle jakie fajne ważki tam latają- znając mnie, pewnie zamiast zażywać kąpieli latałabym z aparate za nimi :P no i sam fakt "bycia" gdzieś. Ale do rzeczy bo przynudzam...

Z tych moich rozważań wynikła ta oto wyspa. Pierwotnie baza miała być quillingowa ale to za dużo zwijania, klejenia, cięcia i papieru ogólnie by zrobić taki duży krążek. Zamiast tego użyłam kawałka kartonika oklejonego z obu stron piaskową tapetą. Dobra o tyle, że jest wytłaczana- dzięki temu fajnie imituje plażę. Kolejnym pierwotnym zamysłem był kocyk/ręcznik dla mojej "Ja". Stwierdziłam jednak, że skoro wyspę zastąpiłam czymś łatwiejszym to zrobię leżak zamiast płaskiego quillingowego koca. Na folii spożywczej przykleiłam końcami, blisko siebie kilkanaście pasków osnowy a następnie przekładałam naprzemiennie paski wątku. Po skończeniu zabezpieczyłam z jednej strony klejem i pozawijałam na warstwę klejową końcówki wątku i osnowy prócz kilku środkowych pasków wątku, bo na nich miałam jeszcze pracować. Dorobiłam oparcia rąk na pozostawionych paskach wątku i jak poprzednio końcówki poszły na strone klejową. Po wyschnięciu odkleiłam mój "materiał" i uforowałam kształt leżaka, Z jednej strony oparcia rąk dokleiłam do części "plecowej" i drugi raz posmarowałam klejem. Zostawiłam do wyschnięcia i tak powstał półprodukt siedziska. Na koniec skręciłam 4 nóżki z połówek szerokich pasków. Leżak był gotowy. Następnie zrobiłam palmę. Pień to pasek nakręcony jak papierowa wiklina. W środek wlałam sporo kleju i wsadziłam drut, by palma dobrze trzymała pion. Gdy trochę przeschło wygięłam w lekki łuk, by imitował prawdziwą palmę. Kolejne były liście robione na folii, którą posmarowałam klejem i na niego nakładałam postawowe elementy- oczka, kształtując tak by powstał kształt liścia. Zrobiłam w ten sposób 3 większe i 3 mniejsze liście a następnie nadałam im trochę wypukłego kształtu i skleiłam ze sobą. Do pnia przytwierdziłam je za pomocą kawałka drucika i zamaskowałam to miejsce kokosami. Całość dokleiłam do wyspy choć początkowo był z tym problem. Musiałam wbić od spodu 3 szpilki ściśle i bardzo blisko pnia tak, by na dole miał jakieś podparcie (stąd krzaczki przy pniu- musiałam jakoś to zamaskować). Dorobiłam jeszcze kilka muszelek i rozgwiazdę (która jest fioletowa na żywo i wygląda jak kwiatek hahah) oraz kraba, który akurat mi się podoba :) Przy brzegach dorobiłam wodę. Zrobiona jest klejem magic i długopisem żelowym, niebieskim. Pierwsza warstwa to klej, którym zrobiłam różne fale na wyspie i zostawiłam do całkowitego wyschnięcia. Gdy był przezroczysty pomalowałam tą warstwę żelkiem i przykryłam to drugą warstwą kleju. Takim sposobem mamy fajną imitację wody a dzięki drugiej warstwie wkład żelowy nie zostanie starty. Ostatnim krokiem było zrobienie mojej "Ja". Nie jest to moja 100%-owa podobizna- przede wszystkim mam długie włosy, trochę jaśniejsze i nie tak kręcone(raczej falujące) ale figurka wyglądała nieciekawie z takimi więc zrobiłam krótkie kędziorki. Nie lubie też kiecek haha. Moja "Ja" stylizowana jest na Hawajkę. Dodałam też okulary przeciwsłoneczne i kapelusz, by zakryć miejsca przyklejenia włosów :D W łapie drink- w końcu trzeba uzupełniać płyny hahaha. Różowe wypełnienie kieliszka zrobione tą samą metodą co woda.

Zdjęcia:

leżak

"Ja"

Palma, muszelki, krab

Moją wyspę zgłaszam na wyzwanie quillingowe "wariacje na temat lata" na blogu Quilling hobby (można zgłosić więcej niż jedną pracę)

Oraz na kolejny etap wyzwania na blogu sklepiku przydasiowoTu bylem, tam bylam

Tworzenie tego wakacyjnego zakątka sprawiło mi wielką przyjemność (pomijając przytwierdzanie palmy), wiele razy śmiałam się z efektu pracy i poprawiałam szybko innym razem końcowy efekt zaskakiwał mnie bardziej niż to co umyśliłam sobie w głowie. Nie mam pojęcia co z tym zrobię, muszę znaleźć jakieś miejsce niezbyt eksponowane. Nie chcę chować do szafy ale jednocześnie nie pasuje do wystroju mieszknia...

Zaskakująca ilość prac (jak na mnie) pojawiła się na blogu w tym miesiącu, sama nie wiem jak to się stało ale miałam w sobie sporo zapału do robótkowania. Możliwe, że powodem tego była kiepska pogoda przez którą rzadziej chodziłam na ważki. Wybaczcie mi kolejnego długigo posta, inaczej nie umiem choć część pewnie już się przyzwyczaiła a nawet pisze takie same wypracowania. Lubię przekazywać całą historię robótki a w kilku krótkich zdaniach nie wychodzi mi to jak widać:D Życzę Wam miłego dnia i przesyłam buziaki. Do usłyszenia niebawem :))

wtorek, 26 sierpnia 2014

Coś z papierowej wikliny i z życia wzięte

Cześć kochani. Po pierwsze muszę Wam podziękować za wspaniałe słowa o moich lodach, czytałam je z uśmiechem i radością, dziękuję kochani :)

Dziś mieszanka różności, bo element robótkowy to trochę mało na jedyny temat posta.

Teoretycznie nie miałam publikować tej próby zrobienia hmm trudno nazwać czego... Wygląda jak taca haha. Potrzebowałam "pojemnika" na szpargały w przydasiowej szafce. Dotychczas były w pokrywce od pudełka z ryzami papieru. Wzięłam to pudełko kiedyś z pracy ze względu na tę pokrywkę właśnie i pojemność. Nic innego nie mogłam znaleźć, co tak fajnie by pasowało w szafce. Wycięłam więc dwa kawałki kartonu o wielkości A4, dokleiłam do jednej rurki i na to nakleiłam drugi arkusz. Zostawiłam na kilka godzin pod obciążeniem i wyplotłam takie coś. Rurki z brzegów gazetek-reklamówek, niczym nie barwione, gdzieniegdzie widać kolory ale mniejsza z tym. Nic specjalnego, rogi to tragedia, wykończenie tragedia ale spełnia swoje zadanie. To moja 4 próba w papierowej wiklinie. Następną próbą będzie pudełko kwadratowe i mniejsze. Zrobię je pod warunkiem, że znajdę coś dobrego na formę bo to "coś" robiłam bez niczego (stąd krzywe rogi i ścianki haha). Zmienię też rozstaw rurek osnowy- teraz zrobiłam za szerokie odstępy. Wszelkie sugestie i wskazania błędów wskazane- przydatne przy nauce a ja na początku przygody z PW.

Będąc w biedronie znalazłam dziurkacze ozdobne. Kupiłam dwa komplety, miałam trochę gotówki do wydania na przydasie i akcesoria więc skorzystałam z okazji. Szkoda, że nie zrobili zestawu z samymi brzegowymi, bo te małe średnio mi się podobają.

Kupiłam też w budowlanym białą farbę akrylową, bo stara jest kijowa i nowy nożyk. Dacie wiarę, że w budowlanym zapłaciłam 1.5zł a u mnie w "namiastce" budowlanego kosztuje 3.5zł?... Nie żebym go tam szukała specjalnie, były przy kasie więc wzięłam. Do tego w Tesco znalazłam metalową linijkę 30cm, uwierzycie że w księgarni mieli tylko plastikowe a to czego szukałam znalazłam w supermarkecie? Dotychczas używałam plastikowej ale nie była wygodna- często się odkształcała przez co paski wychodziły niekiedy krzywo, co jakiś czas musiałam papierem ściernym prostować to co "zestrugałam" nożykiem, by była prosta a do tego kilka razy byłam bliska zrobienia sobie krzywdy, gdy ostrze "wjechało" na linijkę (widać to na zielonej linijce np między 11 a 16 centymetrem, przy tej najdłuższej skaleczyłam się nawet)

Dziś dostałam darmowy egzemplarz magazynu "Twórcze Inspiracje" od Coricamo. Zapisałam się w tamtejszym konkursie w celu promowania bloga. Za podanie adresu proponowali możliwość dostania materiałów promocyjnych. Gazetka ciekawa, jest tam garść inspiracji z kursami/wzorami. Mnie zainteresowały przede wszystkim strony o quillingu, zarówno z papieru jak i osikowych pasków. Bardzo ciekawe pomysły na biżuterię i ozdoby. Dodatkowo można przeczytać o hafcie koralikowym na krośnie, hafcie krzyżykowym i krzyżykowym dwustronnym, hafcie na kartkach, robótkach na drutach i szyciu. Między artykułami trochę informacji i reklam produktów oferowanych przez sklep. Myślę, że to fajny sposób reklamowania produktów a do tego można zainteresować się innymi techniki. Dziękuję za magazyn sponsorowi czyli Coricamo.pl

Będąc na tych zakupach trochę się rozerwałam ale już pod koniec była masakra. Dopadł mnie ból głowy a po powrocie nudności. Tabletka i dobranoc. Po co to piszę, bo pewnie znowu zarwę nockę i nadrobię u Was zaległości. Domyślam się, że moje nocne wizyty na Waszych blogach trochę Was zastanawiają lub przerażają. Taa normalne to to nie jest ale czasem tak mam, szczególnie dlatego, że najlepiej pracuje mi się w nocy...

Zapewne przeczytacie ten post rano/w dzień zatem życzę Wam kochani miłego dnia. Częściowo odwiedziłam Wasze blogi, nowsze posty w dzień lub w nocy. Czas na mnie. Ściskam gorąco :))

sobota, 23 sierpnia 2014

Zapraszam na lody :)

Hej hej. Zapewne zdziwicie się (przynajmniej Ci co długiej obserwują blog), że po 2 dniach publikuje kolejny post. Macie rację, to u mnie dziwne ;) Chce jednak zdążyć na wyzwania. Tematy letnie choć za oknem już prawie jesień. Pijąc kawę na dworze czuje się już ten schyłek lata, wszystko rozumiem- taka kolej rzeczy, no ale zmarznąć w sierpniu to jakieś chore jest... Głupie to lato było- tyle dni że upał nie dawał człowiekowi żyć a w sierpniu prawie od początku zimnica... No ale ja tu marudzę na coś, czego nikt nie zmieni a tu lody czekają :)

Zalety moich quillingowych lodów:
# Są niskokaloryczne (trudno określić czy papier i klej mają kalorie haha)
# nie zawierają cukru więc dietetyczne
# do wyboru kilkanaście kolorów prrrr smaków
# starczą na dłużej, gwarantuję że dzieci ich nie zjedzą :D
# nie topią się, więc nie poplamicie ubrań
# mimo że gałki a nie z maszyny to te też są porządnie zakręcone
# coś jeszcze się znajdzie ale na ten moment nie przychodzą mi kolejce plusy do głowy

Jest jednak jeden poważny minus- brak smaku :))) (nie żebym próbowała)

Podane zostały w quillingowym pucharku. Najpierw powstała czasza pucharka. Została ukształtowana na szklance- takiej jaką użyłam w storczyku. Elementy ukręcone z pasków 2mm szerokości. Jedynie nóżka zrobiona z grubszych pasków, by było szybciej i prościej- próbowałam z 2mm pasków ale po złączeniu kilku kółeczek nie podobał mi się wygląd. Do tego stopka z kilkunastu/kilkudziesięciu połączonych pasków 2mm w postaci trzech krążków różnej wielkości położonych od najmniejszego do największego. Dno czaszy w środku wzmocnione klejem by trzymała równy poziom. Zapomniałam zrobić zdjęcia gotowego pucharka bez ananasa, teraz jest przyklejony.

Gałki lodowe powstały z połączenia dwóch półkul ukształtowanych na szklanej kulce i zabezpieczonych w środku klejem, by się nie rozwaliły. "Smaki" to od góry: cytrynowy, waniliowy, truskawkowy, toffi, miętowy i czekoladowy

Owoce to: cytrusy, truskawki, czarna porzeczka, malina, jagody, wiśnie i plaster ananasa na brzegu pucharka. Niestety owoce nie mają plusów, przede wszystkim brak im witamin :)

Na końcu do gotowego deseru dodałam rurki "waflowe".

zdjęcia:

Moje lody zgłaszam na letnie wyzwanie quillingowe na blogu Quilling hobby

Oraz na lodowe wyzwanie na blogu sklepiku Przydasiowo

Na koniec trochę gadaniny. Otóż kolejny raz siadłam do papierowej wikliny. Jestem uparta jak osioł i ubzdurałam sobie, że zrobię sobie kosz i już. Podobają mi się takie kosze (szczególnie prostokątne/kwadratowe) i jak obserwuję Wasze piękne wytwory biorą mnie nerwy, że pokonują mnie jakieś rurki z gazet. Z próby na próbę wychodzi trochę lepiej. Próbuje na niemalowanych i różnokolorowych- w końcu po co się wysilać z tym, skoro wytwór i tak na końcu ginie zgnieciony w koszu. Cały czas próbowałam okrągłe i niestety dno to totalne dno, poprawa jest jednak w bokach- wychodzą nawet ładnie. Muszę w końcu spróbować na serio z prostokątnym. Technika spodobała mi się jeszcze zanim zaczęłam blogować a teraz co jakiś czas wracam do prób. Choćbym miała wyrzucić tuzin kolejnych  nauczę się i tyle!

Dziękuję kochani za odwiedziny i komentarze, pozdrawiam Was ciepło i serdecznie. Miłego dnia :)

środa, 20 sierpnia 2014

Garść statystyk i coś jeszcze

Witajcie kochani :) Na początek dziękuję za tak miłe przyjęcie czarnej roboty. Wasze opinie dały mi do myślenia i zostawiłam górną warstwę w spokoju :)

Dziś trochę o historii bloga oraz cyferek z okazji półrocznicy istnienia. Wszystko zaczęło się 20 lutego 2014, trochę dumałam nad sensem tworzenia "jakiegoś tam bloga". Dlaczego? bo "przecież kto będzie oglądał jakieś głupie zdjęcia moich prac, których w necie jest niczym drzew w lesie a każda lepsza od poprzedniej". Do tego pisanie o moich pracach "jasne bo ludzie mają czas czytać jakieś moje wypociny". Trafiłam do Ilonki przez google szukając informacji o tym co można zrobić quillingiem. Zrodził się pomysł na własny blog do którego zniechęcałam się skutecznie jakiś czas, wmawiając sobie coś w stylu tekstów w cudzysłowach u góry. Dziś wiem, że to była głupota. Moje wymysły okazały się błędne choć wiadomo, że zawsze jest i będzie ten ułamek niepewności przed czymś nowym. Niczego nie żałuje, bo poznałam wiele wspaniałych osób- Was kochani. Sprawiłyście, że moje tworzenie nabrało większego sensu a Wasze ciepłe słowa dodawały energii do kolejnych działań lepiej niż adrenalina. Dziękuję Wam za te pół roku i mam nadzieję, że spędzicie ze mną kolejne wspaniałe miesiące i lata :)

A oto jak wygląda mój blog w cyfrach (i nie tylko):

# Blog został odwiedziny ponad 9400 razy

# Zaobserwowało go 70 osób

# Napisałam w tym czasie ponad 40 postów z czego część była o różnych zabawach typu candy i po rozstrzygnięciu poleciały do kosza. Aktualnie jest ich 34 (z tym włącznie)

# Zostawiłyście u mnie 411 komentarzy (swoich nie liczę a napisałam ich 19)

# Pierwszy komentarz zostawiła u mnie Danutka, tego samego dnia w którym stworzyłam blog. Ciekawa jestem jak się u mnie znalazła ;)

# Post najchętniej odwiedzany to ten z kursem na kwiat storczyka. Jest to zasługa Ilonki, która umieściła go na swoim blogu z kursami- dzięki kochana :)

# Post najczęściej komentowany to ten z gotowym storczykiem na cykliczne kolorki- zasługa Danusi i Jej nowej zabawy, dzięki kochana :)

# Wygrałam: jedno wyzwanie blogowe i jedno wyzwanie na Wizażu, 3 candy (w ilu brałam nawet nie liczę bo było ich wiele haha), jedną zgadywankę, zgłosiłam się też do 2 wymianek- u Szymci i na urodzinową u Lidzi (jedyny pozytyw z nadchodzących urodzin, strasznie nie lubię tego dnia...).

Żeby nie było kompletnie nie-robótkowo, pokaże Wam mój zeszyt a konkretnie okładkę na zeszyt którą kiedyś sobie zrobiłam. Ma chyba ze 3 lata i jest zrobiona ze starej torebki. Była wielka i brzydka (nie moja) więc znalazłam dla niej nową funkcję. Zupełnie nie wiedziałam jak się do tego zabrać więc szłam na żywioł spotykając po drodze wiele przeciwności.

Przykładowo:

-w rogach po wewnętrznej stronie musiałam doszyć kawałki materiału, by szfy (te po skosie) na łączeniach były mocniejsze

-potem jeszcze czymś to zamaskować- wybrałam jakiś dziwny szew białą muliną (tego, że jest krzywy nie będę komentować...)

-doszyć gumkę, bo dziwnie się układała ta okładka po otwarciu zeszytu

-zrobić coś z notesem bo źle wyliczyłam potrzebną ilość materiału- wymyśliłam sobie kołonotatnik i ten metal sprawił, że na końcu okładka okazała się przymała- koniec końców odcięłam pasek notatnika za pomocą nożyka tak, by pasował do okładki.

Gumki w środku okazały się niegłupie- choć zniekształcają trochę materiał i wygląda jakby był krzywo ucięty, dzięki nim boki świetnie sprawdzają się do przechowywania szpargałów i mam pewność, że nic nie wyleci. Ozdobiłam ją ćwiekami i dodałam pasek spinający zeszyt na otwarciu. Szyty był ręczne- mimo, że wtedy miałam maszynę w domu, kompletnie nie umiałam się nią posługiwać. Ta okładka nie jest czymś specjalnym ale spełnia funkcję bardzo dobrze a nudny notatnik pasuje doskonale do torebki w której zwykle leży i do mojego stylu. Pomyślałam, że go pokażę z "okazji" czarnego sierpnia w Naszej zabawie, oczywiście już poza zabawą.

Było już o statystykach i o notesie, więc teraz o kolejnych paczuszkach. Jakiś czas temu wygrałam małą zgadywankę u Asi z Asikowy kącik. Asia opublikowała zagadkowe zdjęcie pewnej rośliny. Początkowo się poddałam, choć roślina wyglądała znajomo. Na rozpoznanie naprowadziła mnie mama, która narzekała na żółknący lubczyk. To właśnie był obiekt zagadki- lubczyk. Dostałam uroczy koszyczek w kolorach które bardzo lubię, przydasie kwiatkowe oraz coś słodkiego. Dziękuję za paczuszkę i fajną zabawę.

Kiedyś pisałam Wam o wygranej w wyzwaniu "tęczowym" na Wizażu. Organizatorem była Agata "gagatu". Po wygranej w mailowej wymianie dogadałyśmy się, że bransoletka w "metalowym stylu" będzie tym co mnie uszczęśliwi. Dostałam taki oto komplecik- bardzo w moim stylu. Bransoletka-pieszczocha nosi się bardzo wygodnie. Martwiłam się natomiast o kolczyki. Od komunii przez wiele lat nosiłam złote kolczyki i każda zmiana na inne sprawiała, że uszy bolały i ropiały dziurki. Obojętne czy srebro czy badziew za kilka złotych, zawsze to samo. Czasem zakładałam tylko na kilka godzin i ten system się sprawdzał. Później całkiem z nich zrezygnowałam. Miałam problem z włożeniem ich i przez to uszy trochę bolały ale nosić mogę (a przynajmniej przez kilka godzin) z czego się cieszę bo pasują do mnie i do bransoletki. Dzięki wielkie.

Na koniec candy u Ani Iwańskiej w którym wygrałam pocieszajkę. Ania jest tak kochana, że pocieszajka w Jej wykonaniu to jak nagroda główna. Po wymianie mailowej wybrałam kilka serwetek oraz paski papieru których idzie u mnie najwięcej. Oczywistym wyborem motywów serwetkowych były ważki (Ania wynalazła nawet dwie których nie było w jej blogowej bazie- te z największymi ważkami, ogromnie mnie zaskoczyła) oraz inne zawiązane z naturą. Do tego dorzuciła zupełnie niespodziewanie różne przydasie które tu Widzicie, wspomniane wcześniej paseczki oraz kartkę która wywołała u mnie kolejny uśmiech. Kartka z ważką! a jakże, kochana Ania dobrze wiedziała czym sprawić mi przyjemność. Kartka jest śliczna i stoi na szafeczce z moimi przydasiami, bo motyw ważki to u mnie towar jak złoto. Dziękuję pięknie raz jeszcze za tą wspaniałą paczkę i ekscytującą zabawę :))

Na dziś to wszystko. Dziękuję że jesteście! Staram się do Was wchodzić najczęściej jak mogę choć często z opóźnieniem, czasem łatwo coś przeoczyć więc jeśli pominęłam jakaś Waszą pracę wybaczcie mi. Miłego dnia kochani :*

sobota, 16 sierpnia 2014

Czarna robota u Danutki

Witajcie nocnie. Dziękuję kochani za masę miłych komentarzy przy storczyku i kursie, motywuje mnie to do kolejnych prac i dzielenia się z Wami pomysłami. Za kilka dni podzielę się z Wami paroma statystykami z okazji półrocznicy bloga ale najpierw czarna praca na Cykliczne Kolory u Danutki (kto jeszcze nie zna zabawy zapraszam serdecznie bo warto! czas do końca sierpnia).

Na początek kilka słów o czarnym i co myślę o takim temacie w zabawie. Gdy przeczytałam u Danusi, że sierpień będzie "czarny" ucieszyłam się. To jeden z moich ulubionych kolorów ( taa wiem, dziwne ;) ) i zanim doczytałam post miałam już masę pomysłów. Gdy doszłam do "roz-trojenia" wariantów kolorystycznych wpadłam w "czarną rozpacz". Żaden pomysł sprzed chwili nie pasował do bannerów. No ale co się załamywać- i na takie warianty znajdę pomysł. Niestety po kilku dniach dalej byłam w "czarnej d****" (dziurze oczywiście :D) Pomysły oczywiście znalazły się ale problem był, który wybrać. Te nad którymi dumałam najwięcej to:
#Świecznik lotos tyle, że w zebrę (czarne płatki z białym środkiem tak jak świecznik z linka) lub w łabędziowy wariant (płatki czarne z bokami owiniętymi czerwonym paskiem)- pomysły dobre ale zrobiłam już kilka takich świeczników i wolałam wymyślić coś innego.
#Pomyślałam o kartce czarno-białej z quillingiem.
#Był też pomysł na biało-czarny obrazek z odbiciem lustrzanym- nie wiem czy ma to swoją nazwę, w każdym razie chodzi o biały wzór quillingowy na czarnej połówce kartki i taki sam czarny wzór na białej połówce, fajny pomysł ale poleciał "do szuflady na potem".
#Kolejnym pomysłem był świecznik taki jak tu tyle, że miseczka "tukanowa", kwiaty czarne z białymi krawędziami i żółto-pomarańczowymi pręcikami w środku oraz czerwonymi różami między tymi kwiatami (jak w tamtym). Pomysł też ciekawy ale zrezygnowałam z niego, też poszedł do szuflady...
#Był jeszcze ten, który zrealizowałam. Teraz gdy jest zrobiony jestem z niego średnio zadowolona i myślę czy któryś z odrzuconych nie wyszedłby lepiej.

Tak czy inaczej praca wykonana i z czego się cieszę- nie na ostatnią chwilę jak w przypadku storczyka...

Kolor czarny jak pisałam lubię bardzo. Jak każdy nie lubię tylko aspektu funeralnego. Niestety z powodu jego elegancji i powagi przyjął się jako symbol żałoby co odstrasza często ludzi od tego koloru.

Lubię go za elegancję, za to że można łączyć go z wieloma innymi kolorami i będzie to nadal dobrze wyglądać, lubię jego właściwości wyszczuplające (jak wiele kobiet haha) i za wiele innych rzeczy które teraz nie przychodzą mi na myśl choć błąkają się gdzieś w głowie. Codzienny zestaw dla mnie to czarna koszulka, jeansy (najlepiej granatowe) i czarne buty. Czasem w tym zestawie występują inne kolory, głównie wtedy gdy koszulka jest czarno-jakaś. Na codzień stawiam głównie na wygodę stąd "nic specjalnego" jeśli idzie o ten zestaw. Dodatki też lubię czarne, tak dla odmiany haha.

Jeśli chodzi o wystrój wnętrza wolę jednak kolory natury- brązy, zielenie, niebieskie. Czarne ozdoby wnętrza też występują ale już w mniejszej ilości, bardziej jako akcent niż kolor wiodący.

Czarny jest kolorem mrocznym i to również w nim lubię. Lubię horrory, ciężką muzykę, noc itp.

Przejdźmy do pracy. Wybrałam wariant czarny z czerwonym akcentem czyli "łabędzie"

Połączyłam pomysł na lotos z pomysłem z posta o prezencie dla przyjaciółki. Oba brałam pod uwagę i ostatecznie je połączyłam. Efekt końcowy nie powala, zastanawiam się czy wyglądałby lepiej, gdybym obtoczyła wszystkie płatki czerwonym paskiem na bokach płatków lub jakoś w zebrę go zrobiła. Tak czy inaczej to zabawa więc nie ma co rwać włosów z głowy.

Najmniej podoba mi się w nim warstwa z czerwonymi środkami w płatkach, kręciołki są tam brzydkie a płatki troche niekształtne. Stąd pomysł, że tą warstwę zostawię zdejmowaną. Póki co stoi w komplecie ale gdyby co, zawsze mogę tę warstwę zdjąć i włożyć do pudełka lub pod spód świecznika.

Zdjęcia wieczorne, do tego pogoda pochmurna i deszczowa więc wyglądają jak wyglądają.

Bez górnej warstwy

Na dziś to tyle, mam nadzieję że nie jesteście znudzone tymi świecznikami ;) Jak już napisałam następny post będzie z cyferkami a także o tym co dostałam od kochanej Ani po wygraniu pocieszajki w Jej świecznikowym candy. Miałam dziś jeszcze odwiedzić Wasze blogi ale musiałabym chyba iść po kawę i zawalić noc całkiem. Muszę przestawić się na bardziej dzienny tryb życia, mimo że nocą pracuje mi się najlepiej. Taki tryb nie jest najzdrowszy...

Dzięki kochani że jesteście. Ściskam Was mocno i gorąco, buziaki :)