Witajcie.
Kocham wiosnę, za to, że wszystko budzi się do życia, że człowiekowi lepiej na duszy, gdy słońce święci i jest ciepło, za te kwiaty- kolorowe i w różnych kształtach i wiele innych pozytywnych aspektów wiosny. Jednak, gdy cieknie mi z nosa i swędzą mnie oczy, które tre a potem wyglądam jak narkoman mam jej serdecznie dosyć... Teraz już jest lepiej, bo oczyściłam nos i zrobiłam chłodny okład na oczy, no i deszcz spadł w końcu ale po krótkim pobycie na dworze myślałam, że wydrapie oczy a nos zatkam chusteczkami, żeby nic nie ciekło. Zaczyna się...
No ale ja tu hejtuje wiosnę a nie o tym temat postu. W styczniu br. przyjaciółka miała urodziny. Chciałam dać jej coś wprost ode mnie, z serca. Postanowiłam, że zrobię jej świecznik. Jakież było moje zaskoczenie, gdy napisała mi, że "impreza jest jutro po 19-stej" a mnie z 3 dni została doba na zrobienie całego świecznika...
Nerwa miała strasznego ale zasiadłam do pracy. Koniec końców była to też moja wina, bo odkładałam zrobienie prezentu na ostatnią chwilę. Wiadomość dostałam po 17 i od tej godziny pracowałam po późne godziny nocne, przerwa na sen, rano ogarnięcie codziennych spraw i powrót do działania. Efekt to ekspresowy (też nie do końca ale jednak powstał najszybciej ze wszystkich) świecznik z fioletowo-różowymi hmm z braku lepszej nazwy Liliami (przepis na wypełnienie znalazłam na rosyjskim portalu) oraz czerwonymi Różami (sposób wykonania znalazłam na YT), do tego zielone listki. Najdłużej trwało wykonanie i schnięcie miseczki (przepis u Ilony oraz u mnie w poście kwiat lotosu) oraz wymyślenie co w ogóle zrobić. Mając nóż na gardle, żaden pomysł na szybko nie chciał mnie nawiedzić. Po zrobieniu nie byłam zachwycona do końca- liczyłam, że zrobię coś bardziej okazałego ale prostota się wszystkim spodobała a przyjaciółka była zachwycona. Niestety zdjęcia tylko dwa i to bardzo podobne. Robiłam je już po podarowaniu go solenizantce. W domu na szybko jadłam spóźniony obiad i szykowałam się, nie było czasu na zdjęcia. Wszystko na wariackich papierach ale było warto ;)
Moje jajko jest w finalnej fazie wykonywania, już niedługo efekty tu na blogu.
Tymczasem zapraszam do oglądnięcia mojej starszej pracy. Pozdrawiam wszystkich i życzę wam kochani przyjemnego tygodnia. Wracam kończyć obiad. Wieczorkiem do was zajrzę.
Piękne. Normalnie zapiera dech :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAle cudeńko!!!
OdpowiedzUsuńWitaj! ależ pięknie wykonany świecznik, gratuluję pomysłu, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNiesamowity!!!
OdpowiedzUsuńNo jak takie cuda powstaja z potrzeby chwili w ciągu jednej doby to mnie szczęka opada. Ten świecznik jest perfekcyjny i piękny !!!
OdpowiedzUsuńBardzo mi sie podoba! Jest śliczny i pięknie wykonany. Pizdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńŁał, jestem zachwycona, bardzo mi się podoba :). Uwielbiam ręcznie robione prezenty, niestety rzadko je dostaję
OdpowiedzUsuńPrześliczny świecznik, na miejscu przyjaciółki też bym była zachwycona takim prezentem :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Ach ta alergia, znam ten bol :( Nie dziwie sie , ze przyjaciolka byla zachwycona prezentem bo swiecznik wyszedl pieknie :) dodaje bloga do ulubionych :)
OdpowiedzUsuńAle cudeńko, i jeszcze ten piękny fioletowy kolor... fantastyczny prezent :)
OdpowiedzUsuńPięknie pozwijane kwiatki. Ozdoby na szybko mają swój urok i mimo wszystko się udają :)
OdpowiedzUsuńpiekne te kwiatki, bardzo nietypowe
OdpowiedzUsuń